Pozwól dziecku grać na komputerze ile chce!

Kilka miesięcy temu postanowiliśmy przestać ograniczać ilość czasu, którą nasz siedmioletni syn spędza na graniu w  gry komputerowe.

Zdaję sobie sprawę, że to mocno kontrowersyjne rozwiązanie. Wiele dzieciaków spędza przed ekranem komputera czy telefonu bardzo dużo czasu. Często zbyt dużo…

My zaczęliśmy udostępniać synowi tablet i telefon gdy miał mniej więcej 4 lata. Na początku było to dosłownie kilka, kilkanaście minut dwa razy w tygodniu. Gdy miał pięć lat wydłużyliśmy czas gry do 20 minut. I tak to wyglądało mniej więcej do jego szóstych urodzin. Dwadzieścia minut dwa razy w tygodniu.

Mieliśmy kilka gier, w które Staś lubił grać, z Minecraftem i Clash Royale na czele. Zapisane były na moim starym telefonie, który nie miał karty SIM. Dzięki temu rozwiązaniu jego czas gry nie był przerywany przychodzącymi wiadomościami i telefonami, a z drugiej strony naturalnie ograniczało granie do miejsc, w których był dostęp do Internetu. W praktyce wyglądało to w ten sposób, że do gry zasiadał w naszym salonie (bo tam jest najlepszy sygnał WiFi ).

Czas zamierzaliśmy ustawiając timer, który po dwudziestu minutach uruchamiał alarm. Wtedy Staś mógł dokończyć rozpoczętą grę. Następnie sam wyłączał telefon i odkładał go do szuflady. Po zakończeniu gry zwykle biegł po papier i zaczynał rysować wszystkie rzeczy, które wydarzyły przez to 20 minut. Czasami prosił mnie jeszcze abym zagrał chwilę a on sobie popatrzy…

Staś respektował zasady tego układu i wydawało się, że wszystko jest ok. Do myślenia dało nam kilka losowych sytuacji, które przydarzyły się w zeszłym roku. Opóźniony samolot, długa kolejka u lekarza i awaria samochodu. Staś spędził wówczas z telefonem w ręku więcej czasu niż ‘przepisowe’ dwadzieścia minut. Ku naszemu przerażaniu okazało  się, że przed ekranem dosłownie tracił kontakt z rzeczywistością.

– nie umie ocenić upływającego czasu;

– nie docierają do niego bodźce z zewnątrz;

– protestował gdy nadchodził moment przerwania gry;

– po zakończeniu gry był rozdrażniony i poirytowany;

Miałem wrażenie, że Stasiek wpadał jakąś cyfrową czarną dziurę, bez czasu i dostępu do świata zewnętrznego 🙂 Kiedy do niego mówiłem podczas gry sprawiał wrażenie jakby nic do niego nie docierało lub mnie ignorował. Niezależnie jak długo grał, zawsze domagał się jeszcze więcej. A próby zakończenia gry bez ustalonego ‘z góry’ limitu czasu, za każdym razem kończyły się  mniejszą lub większą awanturą.

Większość osób oceniłaby wówczas, że gry komputerowe to diabeł wcielony i ograniczyła dostęp do gier. Na szczęście nam wystarczyło rozwagi i chłodnej głowy aby nie podejmować pochopnych decyzji. Po pierwsze zaczęliśmy bardzo uważnie obserwować Staśka podczas gry i potem porozmawialiśmy z nim o jego i naszych  odczuciach.

Pierwszym zaskoczeniem było to, że on podczas gry rzeczywiście nie słyszy gdy się do niego mówi. Szczególnie bardzo dynamiczna gra Clash Royale sprawia, że jest tak pochłonięty, że mój głos był dla niego tylko hałasem. Słyszał, że coś mówię ale nie był w stanie powiedzieć co.

Drugie zaskoczenie dotyczyło ograniczenia czasu. Ponieważ to zawsze rodzice dbali o to ile będzie trwała gra, Stasiek zupełnie nie kontrolował upływających minut.

Dość długo zastawialiśmy jak rozwiązać ten problem. Finalnie postanowiliśmy zastosować rozwiązanie, które sprawdziło się podczas naszych obozów demokratycznych i w szkole. Tzn.: zamiast wymyślać kolejne ograniczenia i zakazy, przekazaliśmy odpowiedzialność dziecku.

Samodzielne podejmowanie decyzji pozwala budować poczucie odpowiedzialności za własne czyny. Zamiast poddawać się lub buntować przeciwko narzuconym zasadom uczą się jak dokonywać niezależnych wyborów.

Staśka nie trzeba było oczywiście długo przekonywać do pomysłu grania tyle ile zechce. Przyjął naszą propozycję bardzo ochoczo. Przed rozpoczęciem eksperymentu zaznaczyliśmy jednak, że musimy ustalić kilka zasad, które będą brały pod uwagę potrzeby obu stron.

  1. Najpierw obowiązki, potem gra.
  2. Wspólnie wybieramy gry. (dostosowane wieku i poziomu rozwoju)
  3. Rodzice wiedzą kiedy i ile trwa gra. (możesz grać tylko wtedy, gdy jesteśmy w domu. I zawsze informuj nas, że będziesz grać)
  4. Co pół godziny, dziesięciominutowa przerwa. (sam kontrolujesz czas)
  5. Rodzice w wyjątkowych sytuacjach mogą ograniczyć ilość czasu na grę.

Oraz punkt, na którym zależało naszemu synowi:

  1. Rodzice nie mogą przerwać rozpoczętej rozgrywki (dotyczy 2-3 minutowych rozgrywek w Clash Royale).

Rezultat?

Na początku Stasiek postanowił, że będzie grał trzy razy w tygodniu po piętnaście minut. Z biegiem czasu okazało się, że momentów, w których chciał zagrać było więcej. W szczytowym momencie grał ponad godzinę dziennie (okres świąteczno-noworoczny).

Bardzo ważny dla nas był punkt czwarty tzn. samodzielne kontrolowanie upływającego czasu. Dzięki temu, Stasiek mógł bardziej świadomie podejmować decyzje o dalszej grze lub zajęciu się czymś innym. Oderwanie się od gry, żeby np. porysować lub wyjść na dwór było dla niego bardzo trudne. Natomiast podczas przerw w graniu takie wybory były dużo łatwiejsze.

Nie uważam oczywiście aby granie w gry komputerowe było najlepszym sposobem na spędzanie wolnego czasu dla siedmiolatka. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że dla mojego syna gry są bardzo ważne. Po pierwsze, sprawiają mu wiele przyjemności. Po drugie są istotnym elementem jego kontaktów z rówieśnikami. Rozmowy o grach, osiągniętych poziomach, wykonanych misjach i zbudowanych konstrukcjach są spoiwem ich przyjaźni. Odbieranie mu tej możliwości przyniosłoby więcej strat niż korzyści.

Jednocześnie staramy się spędzać ze Staśkiem dużo czasu pokazując inne niż gry sposoby spędzania wolnego czasu. Gry karciane, planszowe, wspólne rysowanie, muzykowanie, uprawianie sportu, zapraszamy do domu jego kolegów i koleżanki.

A czasami razem siadamy przed ekranem komputera i gramy w wersję dla dwóch graczy… ależ ciężko jest wtedy przerwać po trzydziestu minutach.

Dariusz Napora